środa, 4 września 2013

Pamiętniki Piecyka vol 2

O TYM JAK PIECYK ROZWIJAŁ SIĘ W WARSZAFFCE
Szukanie pracy w stolicy nie było łatwe.
Chodziłem z moim wspaniałym CV od redakcji do redakcji.
Pierwszy raz widziałem takie wielkie szklane domy,drzwi obrotowe i taki multum osób w garniturach i garsonkach mimo iż to nie był 1 września.
Celowałem w takie pisma jak "Dziewczyna" czy "Twist" i rubrykę pytania intymne,lecz redaktorzy nie poznali się na moim wielkim potencjale.Wzgardzony przez portierów i sekretarki wiedziałem,że ostatnią deską ratunku jest ukryty głęboko w piecykowej główce plan B.
Udałem się  więc do redakcji  pewnego,bardzo poczytnego dziennika(cztery litery,pierwszą jest "F",czerwono-białe logo).

Wszedłem do wydawnictwa krokiem Anji Rubik,rzuciłem stażystce spojrzenie Aldony Orłowskiej i z miejsca zostałem wpisany w grafik.Piąta woda po kisielu czwartego zastępcy zastępcy wszystkich szefów przeprowadził ze mną interwju. Od razu było widać,że prawdziwy profesjonalista z niego.Nie przejął się przerwaniem przeze mnie studiów dziennikarskich,brakiem znajomości języków czy niezbyt okazałym wzrostem,stwierdził,że ten fach bierze się z wnętrza i ja mam w sobie to coś co łączy mnie z targetem biblii Polski klasy B(a może nawet i C,któż to wie).

Po około 40 minutach byłem już zatrudniony.Miałem być cichociemnym,przyczajonym ninja,który przemierzał bezkres internetu w poszukiwaniu tematów dla zatrudnionych w redakcji dziennikarzy.To ja miałem być trzonem każdego wydania.

Ta praca miała być przepustką do wielkiego świata,drugą stacją mej pisarskiej drogi krzyżowej.
Byłem podniecony,byłem szczęśliwy,wiedziałem,że nareszcie mogę wszystko.W przypływie miłości dla całego mego życia i kręcącego wokół niego świata,kupiłem ciasto i kwiaty,by móc świętować ten dzień z mą sędziwą sponsorką.

Jakież było moje zdziwienie gdy po otwarciu drzwi zobaczyłem spakowane torby i cienką kopertkę smętnie leżącą na nich.
Moja mecenas oznajmiła,że poznała Pana Zdzisia z którym jest bardzo szczęśliwa i który ma się dzisiaj do niej wprowadzić.Podziękowała mi za pomoc i za fakt,że obudziłem w niej kobietę na nowo oraz otworzyłem na poznanie kogoś innego.Życzyła mi również sukcesów w dalszej karierze pisarskiej,zadeklarowała także zakup mojego przyszłego dzieła w dwóch egzemplarzach,dla siebie i dla Zdzisia,oczywiście obie muszą być z dedykacją.

Czułem Deja Vu.

Znowu zostałem na ulicy,w obcym mieście,pełnym świateł i wysokich budynków.Jedynym mym orężem był bagaż i koperta z 350 zł a także słoik z gołąbkami + budyń w proszku.

 Obrazek wykorzystany w poście pochodzi z http://elledecoration.co.za/2009/10/big-chill/

3 komentarze:

  1. Ależ noż cóż toż, kolejny akt autobiografii? Ploty, ploty proszę, oczekuję mięska!
    Jednakowoż czuję się autentycznie wzruszona. Biedny Pan Piecyk, tak mi Pana żal, pogłaskałabym Pana po... hm. Palniku?

    OdpowiedzUsuń
  2. Buuuudyn. Jest i budyn! Cudownie. Teraz mozna smialo zmierzac w kierunku dobrej kawuni latemakijato w stolycy, tudziez onanizowac sie nad makaronem z sosem...

    A Grazynka to takie...plebejskie imie jest, eh...
    Dobra, nie rozpisuje sie bo znowu mi ktos zaproponuje pisanie bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. 53 year-old Engineer I Ira Blasi, hailing from Gaspe enjoys watching movies like Colonel Redl (Oberst Redl) and Skateboarding. Took a trip to Lagoons of New Caledonia: Reef Diversity and Associated Ecosystems and drives a M3. Odwiedz ten link

    OdpowiedzUsuń